Jak wiecie smog
jest coraz częstszym problemem w polskich miastach, dlatego nie możemy
zapominać o ochronie naszej skóry oraz o jej dokładnym wieczornym oczyszczaniu.
Firmy kosmetyczne zwęszyły już ten temat i wprowadzają coraz więcej produktów, które
mają walczyć z zanieczyszczeniami obecnymi na naszej skórze pochodzącymi ze
środowiska. Przykładem jest tutaj Nivea i jej płyn micelarny Urban Skin Detox, który miałam okazję
przetestować w ramach Klubu Przyjaciółek
Nivea.

Płyn ten jest bezzapachowy
(przynajmniej ja nie wyczuwam żadnego zapachu), dzięki temu może sprawdzić się u
osób, które nie przepadają za kosmetykami zapachowymi.
Jest dość wydajny –
myślę, że przy codziennym używaniu powinien wystarczyć na ok. 2 miesiące, choć
wiadomo, że to zależy od indywidualnych potrzeb.
Opis producenta:
Zawiera formułę 3w1 z ekstraktem z zielonej herbaty i alg. Efektywnie usuwa makijaż, łagodnie i skutecznie oczyszcza oraz matuje. Zawarte w płynie micelarnym cząsteczki zwane micelami działają jak magnes, skutecznie usuwając makijaż, zanieczyszczenia i sebum. Dla jeszcze lepszych rezultatów używaj całej linii produktów NIVEA Urban Skin stworzonych by chronić, oczyszczać i regenerować Twoją cerę.
Muszę się przyznać, że do używania tego produktu podeszłam
raczej sceptycznie i jakoś nie wierzyłam w nadzwyczajne działanie oczyszczające
czy też matujące. Ale teraz powiem Wam, że to całkiem niezły płyn (oczywiście nie mówię tu o składzie, który nie
oszukujmy się - nie należy do jakichś rewelacyjnych, ale to przecież marka
drogeryjna i nie oczekujmy Bóg wie czego).
Jeśli chodzi o usuwanie
makijażu to jest całkiem OK. Podkład, cienie czy pomadka schodzą bez
problemu. Jedynie jeżeli chodzi o tusz do rzęs to użyłabym innego produktu, bo
samym płynem nie usuniemy wszystkiego, a po za tym może nas delikatnie piec w
oczy. Biorąc to pod uwagę, raczej nie polecałabym go osobom o bardzo wrażliwej
skórze.
W moim przypadku oczyszczanie twarzy nie kończy się na jednym przetarciu wacikiem.
Potem myję twarz emulsją, a na koniec znów biorę wacik i przemywam buzię płynem
micelarnym. I szczerze Wam powiem, że rzeczywiście mam wrażenie bardziej oczyszczonej skóry po użyciu
tego płynu. To po prostu czuć. Jest wygładzona i delikatnie napięta, ale w pozytywnym
tego słowa znaczeniu. Oprócz tego twarz utrzymuje po nim mat naprawdę dosyć
długo i często używam go rano, po to aby właśnie bez użycia pudru matującego,
być pewna, że nie będę się świecić.
Jak widzicie nawet polubiłam się z tym produktem, choć na początku
nie sądziłam, że coś z tego wyjdzie. Jeśli szukacie czegoś mocno
oczyszczającego, a nawet delikatnie dezynfekującego skórę, to myślę, że powinnyście
go wypróbować. Może akurat to ten produkt stanie się Waszą tajną bronią w walce ze smogiem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz