Od kiedy pojawił się u mnie nasilony trądzik, zaczęłam
szukać preparatów, które przede wszystkim będą delikatne dla mojej skóry, a
także nie spowodują jej zapychania, czyli nie będą komedogenne. Będąc pewnego
razu w aptece postanowiłam zakupić Cetaphil EM - emulsję micelarną do mycia
twarzy i ciała. Do opakowania były dołączone także chusteczki do demakijażu,
które również postanowiłam przetestować.
Jeśli jesteście ciekawe jak sprawdziły się u mnie te
produkty to zapraszam do dalszej części wpisu :)
Od pół roku borykam się problemem trądziku… U mnie ma to
związek z odstawieniem tabletek antykoncepcyjnych. W czerwcu na mojej twarzy
zaczęło pojawiać się coraz więcej krostek. Na początku pomyślałam „pewnie
niedługo wszystko wróci do normy i krostki same znikną…”. Niestety do września
sytuacja się pogarszała. Miałam coraz więcej ropnych, bolących zmian, które
stały się na tyle widoczne, że bez podkładu nie byłam w stanie nigdzie wyjść.
W końcu postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i udać się do
dermatologa. Pierwszą wizytę ustaliłam w październiku, jednak wcześniej
zaczęłam dużo czytać o tym jak powinno się pielęgnować twarz, która ma
skłonności do zmian trądzikowych.
Po wielu przeczytanych artykułach, stwierdziłam, że muszę
zacząć zmiany od produktu do mycia twarzy. Przede wszystkim miał on być
delikatny, niekomedogenny, nie wywoływać podrażnień, nie zawierać mydła oraz
środków zapachowych. Wszystkie te wymagania z opisu spełniała emulsja Cetaphil.
Cetaphil EM używam już od września. Na początku nie mogłam
się przyzwyczaić do jego lekko tłustej konsystencji. Miałam wrażenie, że przez
to, nie może ona dokładnie oczyszczać mojej twarzy z sebum. Jakże się myliłam!
Produkt ten ma w sobie micele, które przyciągają do siebie zanieczyszczenia jak
magnes i zamykają je w sobie (pamiętacie jak kiedyś było o tym na chemii? :) ).
Twarz jest delikatnie, a zarazem bardzo dokładnie oczyszczana z wszelkich zabrudzeń,
nawet tych tłustych, a jej naturalna bariera lipidowa nie ulega uszkodzeniu. Nie
jestem w stanie stwierdzić czy sama poradziłaby sobie ze zmyciem makijażu,
ponieważ ja najpierw zawsze używam płynu micelarnego, ale wiem, że niektóre
produkty których używałam wcześniej nie zdawały testu „białego płatka”, nawet
po wcześniejszym użyciu płynu do demakijażu. Cetaphil ten test zdał ;)
Co więcej, taka konsystencja sprawia, że ten kosmetyk jest
bardzo wydajny. Wystarczy zaledwie kuleczka wielkości ziarenka groszku, aby
oczyścić całą twarz. Ja jestem cały czas w trakcie pierwszego opakowania,
chociaż używam emulsji dwa razy dziennie, no i mój narzeczony mi ją podkrada ;)
Emulsję nakłada się przyjemnie i warto tutaj zaznaczyć, że
nie ma tu mowy o pienieniu. Dzieje się tak dlatego, że nie zawiera ona w sobie
mydła, które wysusza skórę.
Opakowanie jest wykonane z dobrej jakości plastiku i nie grzeszy
urodą, ale przecież nie jest to tutaj najważniejsze. Ja mam wersję zwykłą bez
pompki, która jest średnio wygodna, jednak wiem, że dostępna jest też bardziej komfortowa wersja z
pompką.
Teraz przejdźmy do tego jak ten produkt wpłynął na kondycję
mojej cery…
Na początku nie zauważyłam nic szczególnego, oprócz tego, że
emulsja mnie nie podrażniała (nawet jeśli dostanie się do oczu, to absolutnie
nic mnie nie piekło) i nie uczulała. Mam skórę stosunkowo wrażliwą, skłonną do
podrażnień, która czasami nawet na apteczne produkty reagowała źle. Tutaj nic
takiego nie miało miejsca, więc od razu Cetaphil miał ode mnie plusa ;)
Po dwutygodniowym stosowaniu, zauważyłam, że zmniejszyła się
ilość malutkich, lekko czerwonych krostek, które miałam rozsypane po całej
twarzy.
Po miesięcznym stosowaniu dostrzegłam znaczną poprawę
nawilżenia mojej skóry, która jednocześnie stała się bardziej jędrna i
elastyczna.
Kiedy wdrożyłam specjalistyczne leczenie dermatologiczne,
zauważyłam, że emulsja przyspieszała gojenie się krostek. Moja skóra po prostu
szybciej dochodziła do siebie niż przedtem.
Teraz kiedy jestem w trakcie drugiego miesiąca kuracji, mogę
stwierdzić, że Cetaphil pomógł mi w znacznym wygładzeniu skóry, a także zapobiega
nadmiernemu przesuszeniu, które towarzyszy w przypadku stosowaniu leków przeciwtrądzikowych
takich jak Atrederm czy maść z erytromycyną. Jest to bardzo ważne, ponieważ
jeśli stosujemy tego typu preparaty, to nasza skóra może bardzo się wysuszyć i
w skutek tego, produkować jeszcze więcej sebum, co z kolei powoduje nawrót
trądziku.
Warto też wspomnieć o składzie, który przedstawia się następująco:
Jak widać nie jest on zbyt dobry... Przede wszystkim boli mnie obecność parabenów oraz SLS. Jednak jestem zdania, że skoro znajdują się one na dalszych miejscach w składzie to nie mają na tyle dużego stężenia aby wywołać negatywne skutki. Zresztą sama jestem tego dowodem - emulsja mnie nie uczuliła. Mimo wszystko, myślę, że niedługo zrobię przerwę od jego stosowania właśnie ze względu na ten felerny skład.
Warto też wspomnieć o składzie, który przedstawia się następująco:
Aqua, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Butylparaben,
Methylparaben,
Propylparaben,
Sodium Lauryl
Sulfate, Stearyl Alcohol.
Jak widać nie jest on zbyt dobry... Przede wszystkim boli mnie obecność parabenów oraz SLS. Jednak jestem zdania, że skoro znajdują się one na dalszych miejscach w składzie to nie mają na tyle dużego stężenia aby wywołać negatywne skutki. Zresztą sama jestem tego dowodem - emulsja mnie nie uczuliła. Mimo wszystko, myślę, że niedługo zrobię przerwę od jego stosowania właśnie ze względu na ten felerny skład.
Teraz przejdę do omówienia chusteczek oczyszczających.
Chusteczki (25 sztuk) mamy w wygodnym opakowaniu,
wyposażonym w plastikowe wieczko, co jest bardzo wygodne. Są one dosyć mocno
nawilżane, a podczas ich używania uwalnia się delikatna, biała piana.
Zapach jest lekko chemiczny, ale (przynajmniej dla mnie) nie
drażniący.
Używałam ich przede wszystkim w sytuacjach awaryjnych, tzn. np.
kiedy przyszłam w nocy z imprezy i nie miałam siły bawić się toną płatków do
demakijażu. Użycie chusteczki znacznie przyspieszało cały proces usunięcia makijażu
i było bardzo przyjemne ;) Razem z emulsją Cetaphil w zupełności pozwalało to
na oczyszczenie twarzy. Nie przetestowałam ich na makijażu wodoodpornym, ale
mogę powiedzieć, że dość dobrze radzą sobie z trwałymi matowymi pomadkami płynnymi,
które zazwyczaj nie dają się łatwo zmyć.
Jak już chyba zauważyłyście, zarówno emulsja Cetaphil jak i
chusteczki świetnie się u mnie sprawdziły.
Szczególnie polecam Wam jednak emulsję, bez której teraz nie
wyobrażam sobie mojej codziennej pielęgnacji. Myślę, że nawet po zakończeniu
kuracji przeciwtrądzikowej, będzie się ona sprawdzała u mnie idealnie i
pozostanę przy niej na dłużej.
Edit: Niestety po 4 miesiącach od jej stosowania zaczęły pojawiać się u mnie zaskórniki. Myślę, że jest to spowodowane składem emulsji, który nie należy do dobrych. Teraz robię detoks od tego produktu.
Edit: Niestety po 4 miesiącach od jej stosowania zaczęły pojawiać się u mnie zaskórniki. Myślę, że jest to spowodowane składem emulsji, który nie należy do dobrych. Teraz robię detoks od tego produktu.
PS. Emulsja Cetaphil jest polecana przez wielu dermatologów.
Nawet moja Pani dermatolog, na pierwszej wizycie poleciła mu kupno tego
produktu, ale ja już go miałam ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz