Która z nas nie chciałaby mieć urządzenia do stylizacji włosów,
które jednocześnie spełniałoby rolę suszarki, prostownicy, lokówki oraz fryzjera
suszącego nasze włosy na szczotkę? To byłby sprzęt idealny! A ja poniekąd taki
sprzęt otrzymałam do testów, czyli obrotową lokówko-suszarkę Remington. Ale czy
rzeczywiście jest to tak uniwersalny sprzęt jak go opisuje producent? Jeśli
chcecie się dowiedzieć co o nim sądzę, to czytajcie dalej ;)
Niecałe 2 tygodnie temu dostałam do przetestowania obrotową
lokówko-suszarkę Confidence AS8606 z firmy Remington. Nie ukrywam, że byłam
strasznie ciekawa tego sprzętu, bo nie miałam jeszcze z takim do czynienia, a
jego wielofunkcyjność mnie zaintrygowała.
Jednocześnie obawiałam się czy ogarnę zasadę funkcjonowania tej
suszarko-lokówki i jak będzie wychodziła mi stylizacja za jej pomocą, ale jak
się okazało nie taki diabeł straszny ;)
Ale od początku.
Obrotową suszarko-lokówkę Remington kupicie w większości sklepów z
artykułami RTV AGD, np. w Media Expert czy RTV EURO AGD.
Jej cena to 249 zł. Według mnie to bardzo rozsądna cena jak za
taki sprzęt.
Moc to 800 W.
W zestawie otrzymujemy:
- praktyczne etui
- główną bazę sprzętu
- końcówkę suszącą (koncentrator)
- obrotową szczotkę z miękkim włosiem
- obrotową lokówkę typu long
- płaską szczotkę
Etui, które jest dołączone do zestawu jest wykonane bardzo
porządnie. Jest ono zasuwane na suwak, ma wzmocnione (chyba wbudowanymi
płytkami plastikowymi) ściany, a w środku mamy gumki oraz rzepy przytrzymujące
wszystkie akcesoria. Dodatkowo na szczotkę obrotową mamy specjalny „ochraniacz”,
który zapobiega wyginaniu włosków.
To świetna opcja na podróż, czy wyjazd, kiedy chcemy wszystko ze
sobą zabrać i mieć z głowy szukanie po walizce każdej części z osobna.
Oczywiście jest to też super rozwiązanie na codzienne przechowywanie sprzętu.
Nic nam się nie kurzy, nie zawieruszy. Wszystko ma swoje miejsce i jest
bezpieczne.
Sama rączka/baza lokówko-suszarki jest stabilna w dłoni, niezbyt
ciężka i bardzo ładnie zaprojektowana. Jak wszystkie pozostałe akcesoria ma
różowo-złote elementy ozdobne, co czyni ją mega atrakcyjną wizualnie.
Mamy na niej przesuwany włącznik z dwoma stopniami mocy oraz
zimnym nawiewem, co jest dla mnie bardzo ważne, bo nie zawsze chcę traktować
moje włosy gorącym powietrzem. Tutaj zimny nawiew, nie jest typowo zimny, ale
letnio-ciepły, co dla mnie jest idealną temperaturą i właśnie na tym ustawieniu
najczęściej stylizuję swoje włosy. Warto dodać, że w przypadku zimnego nawiewu,
nie mamy możliwości ustawienia mocy, bo domyślnie ma ona tą mocniejszą wartość.
Wyżej znajdują się przyciski do nawijania włosów na szczotkę
obrotową oraz obrotową lokówkę. W przypadku innych końcówek te przyciski nie
działają. Oba przyciski działają w dwóch przeciwstawnych kierunkach, dlatego
można za pomocą jednego nawinąć pasmo, a za pomocą drugiego, to pasmo odwinąć.
Oczywiście można zmieniać kierunki w zależności od tego jak chcemy aby nasze
włosy się układały, więc jest to mega fajna opcja.
„Dupka”, czyli to miejsce, które przyprawia nas o ciarki, bo może
nam wciągnąć włosy, jest tutaj tak zrobiona, że nic nie powinno nam się stać.
Ja do tej pory ani razu nie miałam przypadku aby coś mi się tam wciągnęło.
Kabel ma długość 1,5 metra, co dla mnie jest wystarczające. Ponadto
końcówka jest obrotowa, co znacznie ułatwia korzystanie z urządzenia, bo nie
trzeba nim „machać” żeby ustawić kabel ;)
Przechodząc do dalszej części mojej recenzji, czyli opisu każdej z
końcówek myślę, że warto wspomnieć o tym jakiego rodzaju są moje włosy.
Jestem szczęśliwą posiadaczką włosów falowanych typu 2a/2b, średnioporowatych
z wysokoporami na końcówkach. Są one średnio gęste i mniej więcej od połowy
rozjaśniane.
Ich stylizacja nie zawsze jest łatwa, dlatego urządzenia do ich
okiełznania, muszą się wykazać niemałym sprytem ;)
Zacznę od końcówki, chyba najbardziej „flagowej” dla tego sprzętu,
czyli obrotowej szczotki z miękkim włosiem, która ma dodać fryzurze objętości i
ją wymodelować.
Przyznam, że z opanowaniem obsługi tej końcówki zeszło mi
najdłużej, ale już powoli zaczynam rozumieć o co w niej chodzi. Można jej
używać na trzy sposoby:
- jako zwykłą okrągłą szczotkę, którą suszymy i modelujemy włosy poprzez przeczesywanie włosów i nawijanie na nią pasm, co nadaje im odpowiedni kształt,
- jako szczotkę obrotową, która obraca się podczas modelowania, a my „jeździmy” nią w przeciwległym kierunku (tzn. coś na zasadzie automatycznego suszenia jak u fryzjera – za pomocą okrągłej szczotki, którą fryzjer obraca i suszarki),
- jako szczotkę obrotową, na którą automatycznie nawijamy pasma włosów.
Uff… Mam nadzieję, że rozumiecie co mam na myśli, bo serio ciężko
mi to wytłumaczyć :P
W każdym razie w efekcie otrzymujemy ładnie wymodelowane włosy,
uniesione od nasady. Są one przy tym gładkie i po prostu poskromione. Mi fajnie
sprawdza się to do wymodelowania niesfornej grzywki ;)
Lubię tę końcówkę. Włoski dobrze rozczesują włosy, i wszystko
ładnie się na nią nawija, nadając ładny kształt całej fryzurze, niczym z
Hollywood. Na co dzień jednak częściej sięgam po inną końcówkę, o której
napiszę potem.
Teraz moje największe zaskoczenie, czyli lokówka obrotowa typu
long. Do tej końcówki byłam nastawiona najbardziej sceptycznie. Jakoś nie
mogłam sobie wyobrazić tego, aby miała ona kręcić moje włosy i jednocześnie je
suszyć. Jakże się myliłam!
Okazało się, że uzyskanie za jej pomocą modnych, sprężystych, ale
nie „komunijnych” loków, jest dziecinnie proste! Klapka dobrze przytrzymuje
dane pasmo, a rotacja zapewnia szybkie nawijanie na lokówkę. I tak jak
wspominałam wcześniej, rotacja działa w obu kierunkach, więc można uzyskać
symetryczny efekt po obu stronach głowy bez wysiłku.
Uwielbiam loki, więc ta końcówka totalnie zmieniła moje podejście
do ich kręcenia . Tutaj jest to bardzo wygodne, szybkie, łatwe i poparzenie
jest bardzo mało prawdopodobne, a wcześniej przy innych lokówkach, zdarzało mi
się to często.
Teraz najbardziej praktyczna dla mnie twarda, płaska szczotka.
Pręciki są umieszczone w czterech, nieruchomych, podwójnych rzędach.
Delikatnie się uginają, więc nie są nieprzyjemne dla skóry głowy.
Używam jej najczęściej, bo mogę nią uzyskać piękną, gładką taflę
włosów, której często mi brakuje (przez moje falowane włosy oraz to, że są
rozjaśniane). Dobrze rozczesuje i prostuje włosy, ale nie dając przy tym
sztucznego efektu hełmu. Fryzura wygląda po stylizacji na świeżą, schludną, a
włosy są błyszczące, miękkie i gładkie. Myślę, że tu najbardziej widoczne jest
działanie jonów ujemnych, które zapobiegają elektryzowaniu się włosów. Ponadto
powłoka turmalinowa (cokolwiek to jest) ma ograniczać puszenie i to też tutaj
widzę najbardziej.
Jak widzicie ta końcówka zdecydowanie jest moim faworytem ;)
Jest to końcówka, która ma służyć wstępnemu podsuszeniu włosów.
Niestety przy moich długich włosach suszenie ich zaraz po umyciu, zajmuje zbyt
dużo czasu. Wolę aby włosy podeschły same do poziomu ok. 50%, a potem dosuszyć
je dowolną inną końcówką.
Myślę, że u kogoś kto ma krótsze i rzadsze włosy, koncentrator
sprawdzi się dobrze. U mnie jednak to trochę za mało. Mimo to, będę zabierać go
ze sobą na wszelkie wyjazdy, bo w jednym urządzeniu mam wiele możliwości ;)
Podsumowując jestem totalnie zauroczona tym urządzeniem. Nie
sądziłam, że suszarko-lokówka obrotowa Remington to tak praktyczny wynalazek!
Mam tutaj wszystko czego potrzebuję, czyli suszarkę, lokówkę i prostownicę ;) Może
nie jest to ideał, ale do ideału niewiele mu brakuje :)
Myślę, że warto zapłacić 249 zł i mieć z głowy inne sprzęty do
stylizacji ;)
PS. A Wy co sądzicie o takim sprzęcie? A może już taki posiadacie?
Koniecznie napiszcie w komentarzu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz