sobota, 9 grudnia 2017

Cetaphil emulsja micelarna do mycia oraz chusteczki oczyszczające - jak sprawdzają się podczas kuracji przeciwtrądzikowej?




Od kiedy pojawił się u mnie nasilony trądzik, zaczęłam szukać preparatów, które przede wszystkim będą delikatne dla mojej skóry, a także nie spowodują jej zapychania, czyli nie będą komedogenne. Będąc pewnego razu w aptece postanowiłam zakupić Cetaphil EM - emulsję micelarną do mycia twarzy i ciała. Do opakowania były dołączone także chusteczki do demakijażu, które również postanowiłam przetestować. 

Jeśli jesteście ciekawe jak sprawdziły się u mnie te produkty to zapraszam do dalszej części wpisu :)



Od pół roku borykam się problemem trądziku… U mnie ma to związek z odstawieniem tabletek antykoncepcyjnych. W czerwcu na mojej twarzy zaczęło pojawiać się coraz więcej krostek. Na początku pomyślałam „pewnie niedługo wszystko wróci do normy i krostki same znikną…”. Niestety do września sytuacja się pogarszała. Miałam coraz więcej ropnych, bolących zmian, które stały się na tyle widoczne, że bez podkładu nie byłam w stanie nigdzie wyjść.

W końcu postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i udać się do dermatologa. Pierwszą wizytę ustaliłam w październiku, jednak wcześniej zaczęłam dużo czytać o tym jak powinno się pielęgnować twarz, która ma skłonności do zmian trądzikowych. 

Po wielu przeczytanych artykułach, stwierdziłam, że muszę zacząć zmiany od produktu do mycia twarzy. Przede wszystkim miał on być delikatny, niekomedogenny, nie wywoływać podrażnień, nie zawierać mydła oraz środków zapachowych. Wszystkie te wymagania z opisu spełniała emulsja Cetaphil.


Cetaphil EM używam już od września. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do jego lekko tłustej konsystencji. Miałam wrażenie, że przez to, nie może ona dokładnie oczyszczać mojej twarzy z sebum. Jakże się myliłam! Produkt ten ma w sobie micele, które przyciągają do siebie zanieczyszczenia jak magnes i zamykają je w sobie (pamiętacie jak kiedyś było o tym na chemii? :) ). Twarz jest delikatnie, a zarazem bardzo dokładnie oczyszczana z wszelkich zabrudzeń, nawet tych tłustych, a jej naturalna bariera lipidowa nie ulega uszkodzeniu. Nie jestem w stanie stwierdzić czy sama poradziłaby sobie ze zmyciem makijażu, ponieważ ja najpierw zawsze używam płynu micelarnego, ale wiem, że niektóre produkty których używałam wcześniej nie zdawały testu „białego płatka”, nawet po wcześniejszym użyciu płynu do demakijażu. Cetaphil ten test zdał ;)

Co więcej, taka konsystencja sprawia, że ten kosmetyk jest bardzo wydajny. Wystarczy zaledwie kuleczka wielkości ziarenka groszku, aby oczyścić całą twarz. Ja jestem cały czas w trakcie pierwszego opakowania, chociaż używam emulsji dwa razy dziennie, no i mój narzeczony mi ją podkrada ;)

Emulsję nakłada się przyjemnie i warto tutaj zaznaczyć, że nie ma tu mowy o pienieniu. Dzieje się tak dlatego, że nie zawiera ona w sobie mydła, które wysusza skórę.


Opakowanie jest wykonane z dobrej jakości plastiku i nie grzeszy urodą, ale przecież nie jest to tutaj najważniejsze. Ja mam wersję zwykłą bez pompki, która jest średnio wygodna, jednak wiem, że dostępna jest też bardziej komfortowa wersja z pompką. 


Teraz przejdźmy do tego jak ten produkt wpłynął na kondycję mojej cery… 

Na początku nie zauważyłam nic szczególnego, oprócz tego, że emulsja mnie nie podrażniała (nawet jeśli dostanie się do oczu, to absolutnie nic mnie nie piekło) i nie uczulała. Mam skórę stosunkowo wrażliwą, skłonną do podrażnień, która czasami nawet na apteczne produkty reagowała źle. Tutaj nic takiego nie miało miejsca, więc od razu Cetaphil miał ode mnie plusa ;)

Po dwutygodniowym stosowaniu, zauważyłam, że zmniejszyła się ilość malutkich, lekko czerwonych krostek, które miałam rozsypane po całej twarzy.

Po miesięcznym stosowaniu dostrzegłam znaczną poprawę nawilżenia mojej skóry, która jednocześnie stała się bardziej jędrna i elastyczna

Kiedy wdrożyłam specjalistyczne leczenie dermatologiczne, zauważyłam, że emulsja przyspieszała gojenie się krostek. Moja skóra po prostu szybciej dochodziła do siebie niż przedtem. 

Teraz kiedy jestem w trakcie drugiego miesiąca kuracji, mogę stwierdzić, że Cetaphil pomógł mi w znacznym wygładzeniu skóry, a także zapobiega nadmiernemu przesuszeniu, które towarzyszy w przypadku stosowaniu leków przeciwtrądzikowych takich jak Atrederm czy maść z erytromycyną. Jest to bardzo ważne, ponieważ jeśli stosujemy tego typu preparaty, to nasza skóra może bardzo się wysuszyć i w skutek tego, produkować jeszcze więcej sebum, co z kolei powoduje nawrót trądziku.

Warto też wspomnieć o składzie, który przedstawia się następująco:


Aqua, Cetyl Alcohol, Propylene glycol, Butylparaben, Methylparaben, Propylparaben, Sodium Lauryl Sulfate, Stearyl Alcohol.

Jak widać nie jest on zbyt dobry... Przede wszystkim boli mnie obecność parabenów oraz SLS. Jednak jestem zdania, że skoro znajdują się one na dalszych miejscach w składzie to nie mają na tyle dużego stężenia aby wywołać negatywne skutki. Zresztą sama jestem tego dowodem - emulsja mnie nie uczuliła. Mimo wszystko, myślę, że niedługo zrobię przerwę od jego stosowania właśnie ze względu na ten felerny skład.


Teraz przejdę do omówienia chusteczek oczyszczających.

Chusteczki (25 sztuk) mamy w wygodnym opakowaniu, wyposażonym w plastikowe wieczko, co jest bardzo wygodne. Są one dosyć mocno nawilżane, a podczas ich używania uwalnia się delikatna, biała piana.

Zapach jest lekko chemiczny, ale (przynajmniej dla mnie) nie drażniący.

Używałam ich przede wszystkim w sytuacjach awaryjnych, tzn. np. kiedy przyszłam w nocy z imprezy i nie miałam siły bawić się toną płatków do demakijażu. Użycie chusteczki znacznie przyspieszało cały proces usunięcia makijażu i było bardzo przyjemne ;) Razem z emulsją Cetaphil w zupełności pozwalało to na oczyszczenie twarzy. Nie przetestowałam ich na makijażu wodoodpornym, ale mogę powiedzieć, że dość dobrze radzą sobie z trwałymi matowymi pomadkami płynnymi, które zazwyczaj nie dają się łatwo zmyć.


Jak już chyba zauważyłyście, zarówno emulsja Cetaphil jak i chusteczki świetnie się u mnie sprawdziły.

Szczególnie polecam Wam jednak emulsję, bez której teraz nie wyobrażam sobie mojej codziennej pielęgnacji. Myślę, że nawet po zakończeniu kuracji przeciwtrądzikowej, będzie się ona sprawdzała u mnie idealnie i pozostanę przy niej na dłużej.

Edit: Niestety po 4 miesiącach od jej stosowania zaczęły pojawiać się u mnie zaskórniki. Myślę, że jest to spowodowane składem emulsji, który nie należy do dobrych. Teraz robię detoks od tego produktu.








PS. Emulsja Cetaphil jest polecana przez wielu dermatologów. Nawet moja Pani dermatolog, na pierwszej wizycie poleciła mu kupno tego produktu, ale ja już go miałam ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.